Nazwa wyprawy: RPA-Eswatini-Lesotho Expedition 2023
Termin: 7 listopad – 5 grudzień 2023
Kontynent: Afryka
Kraje: RPA, Eswatini, Lesotho
Pasmo Górskie: Góry Smocze
Wyprawa „RPA-Lesotho-Estwatini Expedition 2023” to trzecia podróż rowerowa którą zorganizowałem w 2023 roku. Cele główne wyprawy to najwyższe drogi i przełęcze Republiki Południowej Afryki, Królestwa Eswatini oraz Królestwa Lesotho. Był to dla mnie trzeci, czwarty i piąty kraj Afryki (po Etiopii i Maroku) oraz 76, 77 i 78 kraj Świata który odwiedziłem. Góry Smocze to kolejne pasmo górskie Afryki (po Wyżynie Abisyńskiej i Górach Atlas) które przejechałem na rowerze. Wyprawa była kontynuacją zdobywania najwyższych dróg i przełęczy Świata. Podczas 28 dni wyprawy przejechałem dokładnie 2803 kilometry w 25 dni jazdy. Średni dystans jaki przejeżdżałem wyniósł więc dokładnie 112 kilometrów na dzień nie licząc przelotów ani dni bez jazdy rowerem. Udało mi się zdobyć 46 podjazdów powyżej 2000 metrów n.p.m., w tym 9 podjazdów powyżej 3000 metrów n.p.m. Najwyższe cele wyprawy znajdowały się w maleńkim Lesotho, w którym spędziłem aż kilkanaście dni. Właśnie w Lesotho znajdują się najwyższe drogi Gór Smoczych i całej Afryki Południowej. Udało mi się zdobyć najwyższą drogę szutrową na szczyt powyżej przełęczy Mahlasela Pass na wysokość 3310 metrów n.p.m., szereg przełęczy powyżej 3000 metrów na najwyższej asfaltowej drodze ciągłej Lesotho i całej Afryki Południowej na odcinku głównej drogi A1 z przełęczy Moteng Pass do kopalni diamentów Letseng Diamonds. Ogólna liczba przewyższeń wyniosła ponad 50000 metrów w górę. Dziennie było to około 2000-3000 metrów podjazdów w pionie. Rekord jednego dnia w Lesotho wyniósł mniej więcej 3500 pionowego przewyższenia. Po wyprawie przez RPA i Lesotho moja liczba zdobytych przełęczy i podjazdów na Świecie powyżej 2000 metrów n.p.m wynosi już 565.
Trasę wyprawy rozpocząłem w Johannesburgu. Z Johannesburga przez Pretorię udałem się na północny zachód, gdzie znajduje się najwyżej na północ wysunięta przełęcz w RPA powyżej 2000 metrów n.p.m. Następnie przejechałem przez jeden z najmniejszych krajów kontynentalnej Afryki – Królestwo Eswatini. Dalej udałem się na południe do Królestwa Lesotho, gdzie czekał mnie prawdziwy maraton wysokich podjazdów. W całym Lesotho, na jego granicach z RPA, jak i w samym RPA niedaleko Lesotho jest kilkadziesiąt podjazdów powyżej 2000 i 3000 metrów n.p.m. Rowerową część wyprawy zakończyłem w miasteczku Mclear w RPA, tuż po zjeździe w gór. Niestety z braku czasu nie udało mi się dojechać na rowerze do samego Cape Town. W miasteczku Mclear, zaraz po zjechaniu z gór, musiałem złapać buso-taksówkę i przejechać 1200 kilometrów do Kapsztadu, skąd miałem wylot.
Najwyższym szczytem RPA jest Mafadi o wysokości 3450 m n.p.m. Leży on na granicy z Lesotho. Najwyższy szczyt Lesotho i całych Gór Smoczych to Thabana Ntlenyana, 3482 metrów n.p.m. Leży w paśmie Gór Smoczych we wschodniej części Lesotho przy granicy z RPA, zaledwie 9km na północ od przełęczy Sani Pass. Zdobycie szczytu nie jest wymagające, to tylko długi spacer po trawiasto-kamienistym podłożu, prymitywnie wytyczonym szlakiem. Najwyższa droga Lesotho jest niewiele niższa od najwyższego szczytu kraju. Granica północna Lesotho oddalona jest od południowej o dokładnie 240 kilometrów, tyle samo wynosi odległość od wchodu do zachodu granic Lesotho. Najniższy punkt Lesotho znajduje się na wysokości 1380 m n.p.m co czyni go najwyżej położonym takim punktem na świecie. Lesotho jest jedynym krajem na świecie położonym w całości na wysokości ponad 1000m n.p.m. Średnia wysokość kraju to aż 2161 metrów n.p.m. W rozległym i wyżynnym RPA nie ma aż tak wielu wysokich podjazdów w porównaniu do maleńkiego Lesotho. W Królestwie Lesotho znajduje się ogrom przełęczy, szczytów i miejsc powyżej 2000 metrów n.p.m. z drogami przeróżnej jakości i nawierzchni. Małe Królestwo Eswatini, dawne Suazi nie ma dróg powyżej 2000 metrów n.p.m. Jego najwyższy szczyt – Góra Emlembe, osiąga wysokość 1862 metrów n.p.m i leży na granicy z RPA. Do Królestwa Eswatini wybrałem się głównie z ciekawości, aniżeli „zaliczenia” kolejnego kraju do odwiedzonych. Łatwość wjazdu z RPA, brak wymaganej wizy oraz niewielka odległość od najbardziej na północ wysuniętej przełęczy powyżej 2000 metrów n.p.m. w RPA czyli Long Tom Pass zachęca do przejechania przez to egzotyczne państwo. W Eswatini spędziłem tylko dwa dni i oba były deszczowe. 19 kwietnia 2018 król Mswati III ogłosił, że dla uczczenia 50. rocznicy niepodległości Królestwo Suazi zmienia nazwę na Królestwo Eswatini.
W RPA miałem okazję zdobyć szczyt Ben Macdhui o wysokości 3001 metrów na który prowadzi najwyższa droga szutrowa kraju. Udało mi się dojechać jedynie na 2725 metrów do jedynego ośrodka narciarskiego w RPA, Tiffindell Ski Resort właśnie pod Ben Macdhui. Drugi znany ośrodek narciarski znajduje się w Lesotho. Afriski Mountain Resort na drodze głównej A1 tuż pod przełęczą Mahlasela Pass na wysokości 3000 metrów. W Lesotho przejechałem obok dwóch ogromnych tam i zbiorników wodnych. Katse Dam i Mohale Dam. Katse Dam to druga najwyższa tama i najwyższe jezioro zaporowe w Afryce.
Z braku czasu niestety nie udało mi się odwiedzić Przylądka Igielnego czyli południowego krańca Afryki. Nie miałem też możliwości zobaczenia w pełni najmniejszego gwiazdozbioru charakterystycznego dla nieba południowego. Krzyż Południa towarzyszył mi podczas wielu nocy w Australii i Ameryce Południowej. Jest to jeden z najłatwiejszych do odnalezienia gwiazdozbiorów. W środkowej części RPA oraz w Lesotho widoczna jest tylko jedna gwiazda z tego gwiazdozbioru – Acrux. To najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze, która pojawia się w nocy tuż nad horyzontem. Wydaje mi się, że cały gwiazdozbiór można zauważyć jedynie z okolic Kapsztadu oraz na południe od niego.
Podróżowanie po krajach afrykańskich dało mi możliwość bliskiego kontaktu z dzikimi zwierzętami. W Afryce Południowej w zależności od regionu występują między innymi lwy, lamparty, nosorożce, słonie, zebry, żyrafy, antylopy, bawoły, małpy, hipopotamy, krokodyle, żółwie, jadowite węże, skorpiony. Większość dużych i niebezpiecznych dla ludzi ssaków, żyje w parkach narodowych na stepach i sawannach. Moja trasa wyprawy przebiegała głównie górami, więc szansa na napotkanie lwa czy hipopotama była znikoma. Udało mi się zobaczyć tylko kilka zebr, dwie żyrafy z oddali, grupki małp, kilka gnu, antylop, góralików skalnych, jaszczurek i mnóstwo gatunków ptaków, w tym moje ulubione flamingi. W okolicach Cape Town, w wiosce Simonstad na plaży Boulders, pierwszy raz miałem okazję obserwować sporą kolonię pingwinów przylądkowych występujących wyłącznie w Afryce Południowej.
Większość noclegów spędziłem w namiocie w górach. Zarówno w RPA, jak i w Lesotho starałem się rozbijać namiot w miarę bezpiecznych miejscach, na przykład przy stacji paliw, zajeździe dla kierowców. Najbezpieczniej czułem się wysoko w górach, gdzie poza chatami pasterskimi nie było nikogo. Kilka razy spałem w tanich hotelach i guest house’ach. Parę razy zostałem zaproszony do domów przez ich właścicieli. Ceny noclegów w Afryce Południowej są dość znaczne, najtańsze pokoje kosztują 300-400 rand, a te w lepszym standardzie 500-900 rand. W Afryce Południowej nie ma obostrzeń odnośnie noclegów na dziko w przypadkowych miejscach, zapewne z wyjątkiem parków narodowych i miejsc szczególnych.
Pomimo statystycznie wysokiej przestępczości pospolitej jak napady, rabunki i kradzieże w Afryce Południowej czułem się względnie bezpiecznie. Największym zagrożeniem byli jak zwykle kierowcy samochodów nierespektujący przepisów ruchu drogowego. Najniebezpieczniej było w okolicach dużych miast, koło Johanesburga, Pretorii i Maseru. Na wąskich odcinkach dróg kierowcy mijali mnie zdecydowanie zbyt blisko. Z kolei najbezpieczniej i najmniejszy ruch samochodowy był w Lesotho. Cała wschodnia i południowa część kraju jest praktycznie wolna od samochodów. Częściej na drodze można spotkać jeźdźca na koniu lub osiołku niż samochód. Przez sporą część przejazdu przez Lesotho oraz sporadycznie w RPA podczas jazdy za rowerem ganiały mnie dzieci. Na wioskach ciągle nawoływały o słodycze lub pieniądze, także za namową rodziców. Część dzieciaków wręcz ganiała za rowerem i krzyczała za mną. Całe szczęście, że nie rzucali we mnie kamieniami, jak to było w Etiopii.
Tym razem cały sprzęt wyprawowy sprawdził się idealnie. Zarówno z rowerem jak i z namiotem nie miałem żadnych problemów. Jedyne czynności jakie wykonywałem przy rowerze to czyszczenie i smarowanie napędu. Pomimo dużej ilości śmieci na drogach, szkła, kamieni i różnych metalowych części nie przebiłem dętki ani razu. Pod koniec wyprawy musiałem wymienić też tylne klocki hamulcowe. Łączeni stelaża w namiocie, które pękały mi na poprzednich wyprawach tym razem wytrzymały moje noclegi. Starałem się jednak bardzo delikatnie z nimi odchodzić podczas rozkładania i składania namiotu. Na wyprawę pojechałem bez powerbanku, starając się codziennie ładować telefon podczas przerw w restauracjach, sklepach, hotelach i stacjach paliw. W RPA i Lesotho obowiązuje rzadko spotykany standard gniazdek elektrycznych typu M, wiąże się to z zakupem specjalnego adaptera do europejskich wtyczek. W wielu miejscach można jednak spotkać oba typy gniazdek, zarówno M, jak i „nasze” typu C.
Połowę wyprawy spędziłem w górskim Lesotho na wysokościach pomiędzy 2000-3000 metrów n.p.m. Najwyższa temperatura sięgała 33°C, a najniższa tylko kilka podczas noclegów wysoko w górach. Pogoda w listopadzie w Afryce Południowej była dla mnie bardzo łaskawa. Średnie temperatury dla Maseru w listopadzie to przyjemne 18 do 25°C. Statystycznie dni deszczowych w miesiącu jest około 7, jednak ja miałem mniej. Kilka razy napotkałem przelotny opad i burze. Nie przypominam sobie także, aby wiatr jakoś znacznie przeszkadzał mi podczas jazdy. W połowie wyprawy czyli 21 listopada wschód słońca jest o 05:05, a zachód słońca o 18:46. Liczba godzin światła dziennego wynosi niespełna 14 godzin, więc czekało mnie będzie wczesno-poranne wstawanie.
Do wjazdu na teren Królestwa Lesotho dla obywateli Polski wymagana jest wiza. Bezwizowo można wjechać do RPA w celach turystycznych na maksymalny okres 30 dni. Królestwo Eswatini także nie wymaga wizy dla obywateli Polski. Od osób udających się do krajów Afryki Południowej bezpośrednio z Europy nie są wymagane żadne szczepienia obowiązkowe. W RPA i krajach sąsiednich używane są trójbolcowe wtyczki do gniazdek elektrycznych typu M, które nie są dostępne w Europie, warto więc zaopatrzyć się w specjalny adapter. W RPA jest aż 11 języków urzędowych, jednak podobno bez problemów można komunikować się po angielsku. Język angielski jest powszechnie rozumiany przez mieszkańców i służy do komunikacji pomiędzy różnymi grupami etnicznymi. RPA przez wiele lat była brytyjską kolonią, do dziś po czasach kolonialnych pozostał między innymi ruch lewostronny. W Lesotho jednym z dwóch języków urzędowych jest angielski.
Udając się do krajów Afryki Południowej z Europy nie ma obowiązku szczepień. Szczepienie przeciw żółtej febrze jest obowiązkowe tylko dla osób przybywających z krajów endemicznych (Afryka Środkowa i północne kraje sąsiadujące z RPA). Największe zagrożenie epidemiologiczne stwarzają AIDS i gruźlica. Przypadki malarii zdarzają się na północnym wschodzie kraju (głównie na obszarze Parku Narodowego Krugera. W RPA występuje bilharcjoza, sporadycznie zdarzają się przypadki cholery. Poza tym występuje ryzyko chorób powszechnie występujących jak WZW A i B, tężec, wścieklizna. Wszystkie restrykcje dotyczące Covid-19 dla przybywających do Lesotho zostały zniesione. Standardowo więc, najlepiej unikać wszelkich bliskich kontaktów ze zwierzętami, ludźmi oraz uważać na przyjmowane płyny i pokarmy.
Podczas wyprawy popełniłem kilka błędów. Pierwsze dwa jeszcze przed wyprawą. W Lesotho niepotrzebnie zmieniałem trasę przejazdu, przez co przejechałem dwa razy tą samą drogą w okolicach zapory Katse Dam. Chciałem uniknąć przejazdu szutrami, a z drogi A1 do Lejone. Nie spodziewałem się, że szutrowy odcinek jest także od miasta Thaba-Tseka do zapory Katse Dam. Błędnie oszacowałem też dystans wyprawy co skutkowało tym, że na dwa dni przed końcem wyprawy musiałem przejechać busem do Kapsztadu, aby zdążyć na lot powrotny do Polski. Z miasta McLear, gdzie zakończyłem jazdę rowerem, do Kapsztadu było aż 1200 kilometrów, co prawdopodobnie zajęłoby mi jakieś 8-10 dni jazdy rowerem. Sprawa wizy do Lesotho także nie dawała mi spokoju aż do wyjazdu z tego kraju.
Otrzymanie wizy do Lesotho (październik 2023) było bardziej wymagające niż się tego spodziewałem. Od czasu pandemii Covid-19 wydawanie e-wiz zostało wstrzymane, agencje pośrednictwa wizowego wołają sobie 150$ za , a z ambasadą Lesotho w Berlinie kontakt mailowy pozostał bez odpowiedzi. Napisałem więc do Konsulatu Lesotho w Johannesburgu, skąd otrzymałem wniosek wizowy do wypełnienia, listę dokumentów jakie trzeba przygotować do aplikowania o wizę oraz adres mailowy na który to wszystko trzeba przesłać. Wśród wymaganych dokumentów były: List aplikacyjny od wnioskodawcy, Plan lotu, Kopia paszportu, Potwierdzenie rezerwacji hotelu/zakwaterowania, Wyciąg z konta bankowego za 3 miesiące lub ważna karta debetowa/kredytowa (z wystarczającymi środkami), Plan/organizacja podróży, Ubezpieczenie medyczne, Zaświadczenie lekarskie o braku przeciwwskazań do podróży.
Na kilka dni przed wjazdem do Lesotho otrzymałem maila z potwierdzeniem złożenia wniosku o wizę. Na granicy w Caledonspoort Border Control obok miasta Butha-Buthe zostałem wpuszczony do Lesotho, jednak w ciągu 72 godzin miałem zgłosić się do urzędu imigracyjnego w stolicy, Maseru. Ponieważ było mi to zupełnie nie na rękę to zignorowałem polecenie pogranicznika i pojechałem w swoją stronę według założonych celów wyprawowych. Zamiast 72 godzin, w Lesotho spędziłem nielegalnie tydzień. Niełatwo było mi tak zaplanować trasę po Lesotho aby przejechać wszystkie najwyższe drogi i przełęcze kraju bez zawracania czy dwukrotnego przejazdu tą samą drogą. Przy mocno ograniczonym czasie wyprawy dojazd do Maseru był mi zupełnie nie po drodze i nawet nie planowałem odwiedzenia stolicy Lesotho. Wszystkie najwyższe drogi w Królestwie są z dala od stolicy, a przejazd w najbliższym miejscu od stolicy był dopiero pod koniec pobytu w Lesotho z okolic miasta Roma. Już po kilku dniach wyprawy miałem wrażenie, że trasa podróży jest zbyt długa i mogę nie zdążyć zrealizować całego planu. W połowie wyprawy byłem znacznie bliżej niż zakładałem. Od pierwszego dnia w nowym kraju byłem świadomy swojej decyzji i możliwych konsekwencji za nielegalny pobyt w Lesotho. Po 10 dniach kiedy zgłosiłem się na granicy w Maseru Bridge, pracownik imigracyjny w okienku nie bardzo wiedział jak się zabrać za moją sprawę, więc zawołał swojego kierownika. Miał już nawet pieczątkę w ręku i pytał czy chce opuścić Lesotho, mogłem to zrobić bez opłacenia wizy i kary. Niepotrzebnie zjeżdżałem do samej granicy, ponieważ musiałem podjechać do biura imigracyjnego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przy ulicy Moshoeshoe w Maseru i tam zapłacić za wizę. Dowiedziałem się, że kara za 7 nielegalnie spędzonych dni w Lesotho to 200 maloti (42zł) Opłata za wizę 1000 maloti czyli jakieś 218zł. W biurze imigracyjnym okazało się, że system informatyczny zawiesił się i nie mogą przyjmować wpłat, ani dokonywać zmian w systemie i polecono mi przyjechać popołudniu. Zdziwiony byłem, że panie dość szybko znalazły mój papierowy wniosek o wizę, który składałem do konsulatu generalnego Lesotho w Johannesburgu. Miałem jeszcze problem wyciągnąć gotówkę z bankomatu w Maseru… Bankomaty nie działały albo były to nich gigantyczne kolejki. W końcu trafiłem na bankomat FNB Bank i okazało się, że z kartą Revolut nie zapłaciłem żadnej prowizji za 1000 maluti Podobno ten bank nie pobiera prowizji od wszystkich europejskich kart debetowych i kredytowych. Popołudniu system dalej nie działał. Opowiedziałem swoją historię o wyprawie rowerowej przez Lesotho i babka z biura imigracyjnego wysłała maila do przejścia granicznego Telle Brigde, gdzie za kilka dni miałem ponownie granicę z RPA aby mnie przepuścili. Płacić za wizę, ani za kare za nielegalny pobyt też nie musiałem Najwyraźniej dzisiaj wszyscy mieli takie szczęście ponieważ w mailu widziałem, też inne nazwiska na liście. Cóż… Jeden wielki bałagan, niepotrzebna papierologia i niepewność na granicach… Mimo dokonania złego wyboru, wszystko zakończyło się pomyślnie. Swoją drogą ciekawy jestem dlatego Polacy jako członkowie UE potrzebują wizę to tak odległego kraju jak Lesotho, a większość obywateli krajów zachodniej Europy już nie. Szkoda tylko straconego czasu i konieczności jazdy do Maseru. Opuszczając Lesotho na przejściu granicznym Telle Bridge okazało się, że bramkach nawet nie ma komputera i czytnika paszportów. Urzędnicy wpisują tylko dane z paszportu go księgi i wbijają pieczątkę. Bez problemu wyjechałem więc z Lesotho, nie mając ważnej wizy…
Po raz pierwszy w historii moich podróży rowerowych swoją wyprawę zgłosiłem w serwisie MSZ „Odyseusz”.
Obowiązującą walutą w RPA jest rand (ZAR). 10 ZAR to około 2.29 złotych. W Lesotho środkiem płatniczym jest Maloti (LSL), a w Eswatini Emalageni (SZL). Zarówno w Lesotho, jak i w Eswatini powszechnie akceptowane są banknoty sąsiedniego RPA, randy (ich kursy są usztywnione w ramach Wspólnego Obszaru Walutowego i mocno do siebie zbliżone, wynoszą praktycznie jeden do jednego, nie ma potrzeby ich wymiany (1 ZAR = 1 LSL = 1 SZL). Niestety w RPA waluty sąsiadów już nie są tak chętnie przyjmowane i można nimi płacić jedynie blisko granic z Lesotho i Eswatini. W RPA możliwa jest wymiana Maloti i Emalangeni na Randy tylko w oddziałach banku rezerw.
Cele RPA:
R577 Pass – 2244 metry
Die Berg – 2331 metrów
Nederhorst (R540) – 2062 metry
Long Tom Pass – 2150 metrów
Mauchsberg – 2218 metrów
Kastrolnek Pass – 2031 metrów
R722 Pass – 2050 metrów
Platberg – 2377 metrów
Zbiornik wodny – 28°31’59.73″S 28°56’48.51″E – 2059 metrów
Sentinel Car Park – 2550 metrów
Lichens Pass – 2041 metrów
Oribi Loop – Vulture Hide (Golden Gate Highlands National Park) – 2095 metrów
Blesbok loop – (Golden Gate Highlands National Park) – 2154 metry
Monontsha Pass Border control – 2241 metrów
Lundeans Neck Pass – 2162 metry
Volunteershoek Pass – 2567 metrów
Ben Macdhui – 3001 metrów – najwyższa droga szutrowa RPA
Naude’s Neck Pass – 2587 m – drugi najwyższy podjazd szutrowy RPA
Baster Voetslaan Pass – 2240 metrów
Mountain Shadows (R58/R393) – 2010 metrów
Góry Przylądkowe:
Swartberg Pass – 1585 metrów
Matroosberg – 2247 metrów
Cele Eswatini:
Mount Emlembe – 1862 metry – najwyższy szczyt kraju
Cele Lesotho:
Moteng Pass – 2820 metrów
Mahlasela Pass – 3278 metrów
Khalo La Lithunya (A1) (Pass of Guns) – 3245 metrów
Tlaeng Pass – highest road pass in Southern Africa – 3251 metres
Lucapa Diamond Mine Pass – 3215 metrów
Thaba Sephara Pass – 3230 metrów
Mafika Lisiu Pass – 3096 metrów
Laitsoka Pass – 2644 metry
Nkaobee Pass – 2510 metrów
No Name Pass – 29°12’29.27″S 28°43’47.33″E – 2942 metry
Khatleli – 2386 metrów
Kotisephola Pass / Black Mountain Pass – 3244 metry
Sani Pass – 2876 metrów
Kotisephola Pass / Black Mountain Pass – 3244 metry (2X z Sani Pass)
Menoaneng Pass – 3039 metrów
29°30’29.44″S 28°55’2.71″E – No Name Pass – 2570 metrów (Linakaneng)
Makanyaneng Village – 2438 metrów
Matabeng pass – 2960 metrów
Mohlanapeng Village – 2390 metrów
Mokhoabong Pass – 2900 metrów
Pass of Jackals – 2700 metrów
Cheche’s Pass – 2545 metrów
No Name Pass (A3) – 29°32’8.94″Płd. 28° 4’3.63″E – 2628 metrów
Blue Mountain Pass – Lekhalo La Thabo Putsoa – 2633 metry
Lekhalo-La-Basali (Wemen’s Pass) – 2605 metrów
God Help Me Pass – Lekhalo la Molimo Nthuse – 2281 metrów + szczyt 2387 metrów
Bushmans Pass – (Lekhalo La Baroa / Ngwangwane Pass) – 2435 metrów
Baboons Marshal Point (A5) – 2750 metrów
Maletsunyane Falls (A5) – 2384 metry
Ha Setene (A5) – 2595 metrów
Przełęcz (A4) – 30° 5’57.49″S 28°16’19.57″E – 2315 metrów
Szczyt (A4) – 30°6’4.35″S 28°16’26.39″E – 2408 metrów
No Name pass – 30°14’25.53″S 28° 8’31.21″E – 2531 metrów
Lebelonyana Pass – 2458 metrów + szczyt
Qacha’s Nek – 2000 metrów
Koszt biletu w obie strony w Polski do RPA i z powrotem, zakupionego na półtora miesiąca przed wylotem w moim przypadku to dokładnie 3080 złotych. Linie lotnicze KLM mają trochę inne reguły przewozu rowerów i sprzętu sportowego. Najpierw wykupiłem bilet bez bagażu rejestrowanego (1 sztuka bagażu podręcznego oraz jedna mniejsza rzecz osobista, łącznie 12 kg), a potem dzwoniąc na infolinię zarezerwowałem możliwość przelotu z rowerem w obie strony podając numer rezerwacji. Koszt przewozu roweru w kartonie o wadze do 23 kilogramów to 100€ w jedną stronę. Niestety większość linii lotniczych mocno zaostrza wymagania przelotów ze sprzętem sportowym. Coraz częściej okazuje się, że nie ma możliwości przelotu z rowerem jako jedna sztuka bagażu rejestrowanego. Na bilecie musi być wyraźnie zaznaczone, że podróż odbywa się ze sprzętem sportowym, który został opłacony.
Statystyki :
2805 przejechanych kilometrów
28 dni wyprawy
170km – najdłuższy dystans dzienny
67km – najkrótszy dystans dzienny
112 km – średni dzienny dystans wyprawy
9 celów zdobytych powyżej 3000 metrów n.p.m.
37 zdobytych celów powyżej 2000 metrów n.p.m.
3500 metrów – największe dzienne przewyższenie w górę
około 50.000 metrów przewyższenia w górę
+4-33°C – amplituda temperatur