Dzień 0, 🇵🇱🇩🇪🇪🇬 🚙✈️
Moje ostatnie wyprawy wiązały się z długimi przelotami na Alaskę, do Japonii i RPA. Tym razem podróż z Polski do Kenii trwała mniej niż dobę i podzielona była na trzy etapy. Dojazd samochodem z Jeleniej Góry do lotniska w Berlinie. Przelot z Berlina do Kairu oraz kolejny przelot z Kairu do Nairobi. Poza niewielkim opóźnieniem z wylotem z Berlina cała podróż odbyła się bez przeszkód 👍 Obawiałem się trochę strajków rolników na drogach, korków związanych z remontami dróg czy strajku pracowników obsługi lotów 🙄 Dojazd do lotniska to 3 godziny, przelot z Berlina do Kairu to 3,5 godziny. W Kairze miałem niecałe dwie godziny na transfer i przelot z Kairu do Nairobi to kolejne 4.5 godziny. Oba loty mocno wysłużonymi i leciwymi B737 🛫 Całość sprzętu czyli rower, sakwy i to co w środku waży dokładnie 29.2 kilograma 📦 Nieznacznie mniej niż w RPA 🇿🇦 Zrezygnowałem z problematycznej nóżki rowerowej na rzecz powerbanku, który może się przydać na Kili.
Dzień 1, Kenia 🇰🇪, Nairobi – Wanguru, 116km
W Nairobi wylądowałem po 4:00 rano. Po kontroli paszportowej, odbiorze bagażu i złożeniu sprzętu, w trasę wyruszyłem jeszcze przed wschodem słońca 🇰🇪🚵 Żółtą książeczkę szczepień pracownicy lotniska sprawdzali tuż po wyjściu z samolotu. Widocznie przy przelocie z Egiptu do Kenii szczepienie na żółtą febrę także jest wymagane 🤔 Blisko równika panuje równonoc, dzień trwa prawie dokładnie tyle samo co noc. Cieszę się, że nie muszę wstawać o 5:00 jak w Japonii i RPA 😁 Ponownie musiałem przyzwyczajać się do ruchu lewostronnego i nieostrożnych kierowców 🤦 Od samego rana bardzo tłoczno, głośno, masa starych samochodów i spalin. Jak najszybciej chciałem wyjechać z miasta. Przez większość dnie poruszałem się na północ drogą główną A2, Kenyatta Road. Dopiero pod koniec dnia zjechałem w dużo spokojniejszą drogę B6. Etap dość płaski bez większych podjazdów. W sam raz na rozgrzewkę. Od około południa zaczął męczyć mnie upał. Temperatura do około 30°C 🥵 Zacząłem dużo pić i szukałem cienia. Póki co bez dzikich zwierząt i spektakularnych widoków. Nocleg w guest house za 25zł, muszę odespać przeloty i poprzednią noc 🥱
Wczoraj momentami miałem wrażenie, że zasnę jadąc na rowerze Długi, nieprzerwany sen dobrze mi zrobił. Rano jechało mi się dużo lepiej niż wczoraj, przynajmniej do czasu aż zaczęły się pagóry. Popołudnie już nie było takie łatwe, sporo męczącej jazdy interwałowej na zboczu masywu Mount Kenya Ponad 1800 metrów przewyższenia drugiego dnia wyprawy Kilka razy udało mi się dostrzec charakterystyczny i dobrze zaznaczony wierzchołek góry Od południa do około 16:00 jest jak w piekarniku, tracę dużo czasu na odpoczynki. Wzdłuż ulic mnóstwo stacji paliw i straganów z owocami. Można kupić banany, mango, ananasa, smoczy owoc, awokadoPopołudniu dłuższa przerwa w mieście Kyeni i obiad za 10 zł Wołowina, ryż, ciapati, sałatka i soda Od mostu Nithi River Bridge stromy trzy kilometrowy podjazd, a potem jeszcze dojazd do 1750 metrów do granic parku tuż pod Mount Kenya. Nie udało mi się dojechać do miejsca w którym chciałem spać w namiocie. Tym razem drogi, jak na Afrykę nocleg w resorcie Wciąż nie mogę się przyzwyczaić do zwykłych pedałów, brak SPD przeszkadza, zwłaszcza przy ruszaniu
Dzień 3, Kenia 🇰🇪, Chogoria – Meru, 68km
Rano zostawiłem sakwy w recepcji i na lekko ruszyłem w górę w kierunku Chogoria Gate na granicy parku narodowego. Na pierwszej bramie strażnik ostrzegł mnie tylko przed słoniami kręcącymi się przy drodze. Od momentu przekroczenia bramy latały za mną upierdliwe muchy końskie 🤬 Niestety latały szybciej niż ja kręciłem pod górę. Dojechałem tylko do wysokości 2000 metrów n.p.m. aby zaliczyć podjazd i zjechałem z powrotem 🫣 Jeszcze się nie zdarzyło abym poddał podjazd z powodu insektów 🤦 Czarne duże muchy upodobały sobie moje nogi i pośladki, naliczyłem jakieś 50 ugryzień na skórze 😡 Szkoda mi tego podjazdu, ponieważ była szansa nawet na 3300 metrów n.p.m. w okolicach Wodospadu Nithi w Kenya National Park przy końcu drogi 🤦 Słoni nie widziałem, ale zobaczyłem ich ogromne 💩💩 W Resorcie był problem z płatnością kartą, więc recepcjonista zjechał ze mną do bankomatu w mieście. Przy okazji dowiedziałem się że w Kenii bank Co-op nie pobiera prowizji za wypłatę z kartą Revolut 👍 Jedyna dobra wiadomość dziś. Im bliżej popołudnia tym czułem się gorzej. Upał dawał mi w kość 🥵 Mocno osłabłem i zaczęła boleć głowa 🤔 Miałem tylko nadzieję, że to nie reakcja alergiczna na ukąszenia much 🪰 Do popołudnia więcej odpoczywałem w cieniu niż jechałem. Pod wieczór w końcu dojechałem do miasta Meru, gdzie wynająłem apartament na dwie noce. Jutro odpoczynek i schładzanie się 🥶 Naprawdę wolę -30 na Alasce niż +30 w Kenii 🌡️🔥 Początek wyprawy był nawet udany, odpoczynek szybciej niż planowałem, wolę dmuchać na zimne, cel numer jeden 8 marca, więc jeszcze sporo czasu na dostosowanie się do klimatu i wysiłku 💪 Marne 68km przez cały dzień… 🥵 Tuż przed Meru po raz drugi z życiu przyjechałem równik. Poprzednio w Ekwadorze 🌐 Za kilka dni przejadę go jeszcze raz, mam nadzieję na ładniejsze oznaczenie 🤦
Szybszy niż planowałem dzień odpoczynku. Zbyt gwałtowna zmiana klimatu z polskiego na afrykański w lutym spowodowała lekkie przegrzanie organizmu 🥵🌡️ Całodzienna jazda na rowerze z obciążeniem przy upale powyżej 30°C daje popalić. Za 60 zł za dobę wynająłem 50 metrowy apartament na dwie noce. Do dyspozycji między innymi lodówka i podajnik do wody, niestety brak klimatyzacji 💦 Przed południem wyskoczyłem tylko zobaczyć część miasta i odwiedziłem galerię z supermarketem. Chciałem kupić repelenty na owady, ale nie było nic na skórę. Apteki też nie 🤷 W RPA i Lesotho zaczepiały mnie głównie dzieci. Tutaj tylko dorośli, pytają, zagadują, zaczepiają. Ogólnie przyjaźni, niekiedy na mój widok śmieją się do rozpuku 🤣 Czasem tylko odpowiem cześć, machnę ręką i jadę dalej… Sporo osób chce żebym się zatrzymał, ale nie robię tego. Z reguły chodzi o wyciąganie kasy 😡 Białych ludzi widuje tylko w przejeżdżających opancerzonych terenówkach zmierzających na safari 🦏 Większość tylko obraca głowę i wskazuje mnie palcem, mają za mało czasu na zrobienie zdjęcia 🤣 Najwięcej jest motorków, głównie są to mototaksówki. Samochodów jakieś dwa razy mniej. Na motorach przewozi się czasem nawet 5 osób, lub dwie i dużą świnię, a czasem sporo sprzętu lub produktów rolnych 🤣 Najwięcej poza samymi Kenijczykami jest tu małych straganów, kościołów, szkół i stacji paliw… 😮 Liczę, że kolejne dni będą lepsze, początek trudniejszy od tego w RPA… 🚵
Poranek pochmurny, dzięki temu chłodniejszy. Do południa słońce nie wyszło wcale jednak wciąż parno i duszno. Droga z Meru do Maua numer C91 dużo mniej uczęszczana, ruch o wiele mniejszy, jeżdżą tu głównie mieszkańcy i rolnicy. Przez sporą część trasy jechałem wzdłuż herbacianych zboczy Nie przypominam sobie abym wcześniej widział tyle rosnącej herbaty, ani w krajach Azji, ani Ameryki Południowej To chyba znak, że kolejna wyprawa także będzie do herbacianego kraju W mieście Maua zrobiłem sobie dłuższą przerwę na stacji paliw. Było wszystko czego potrzebowałem Zauważalna była w nim przeważająca muzułmańska społeczność Za przełęczą Meru-Maua Road Pass na drodze C91 na 1939 metrów n.p.m. skręciłem w lewo w drogę szutrową do szczytu Nyambene Hills. To jeden z moich celów wyprawy powyżej 2000 metrów, a zarazem najbardziej na północ wysunięty szczyt i podjazd mojej wyprawy Niestety podjazd ponownie nie zaliczony w pełni. Dojechałem i częściowo doszedłem kamienistą drogą do szlabanów na niecałe 2200 metrów i zatrzymali mnie strażnicy. Wstęp na szczyt wymagał pozwolenia i opłaty Na zjeździe z przełęczy fajne widoki na wulkany Pod wieczór dojechałem z powrotem przed Meru wykręcając rundę Meru – Maua – Meru. Nocleg ponownie w hotelu, wieczorny prysznic i chwila wygody po męczącym dniu Na kolację kurczak ze szpinakiem i ciapati
Noc spokojna, chociaż co jakiś czas dawały o sobie znać zwierzęta gospodarskie. Rano na 2400 metrów przyjemnie chłodno 😁 Okazało się też, że mój materac dmuchany niezbyt trzyma powietrze. Kilka razy w nocy musiałem go dopompowywać 😡 Rano szybki podjazd do bram parku Sirimon Gate na 2650 metrów 🏔️ Za bramą była widoczna asfaltowa wstęga, pewnie do końca drogi. Zauważyłem też kilka małp i antylopy. 52$ za 9km podjazdu skutecznie zniechęciły mnie do dalszej jazdy pod górę. Szybki zjazd do głównej drogi i dojazd do miasta Naro Mori. Tuż przed miastem przełączka na 2001 metrów n.p.m. 🚵 Za miastem Nanyuki po raz trzeci i zapewne ostatni minąłem Równik 🇰🇪🌐 W mieście Naro Mori chwila przerwy 🥵 Podjazd do następnej bramy parku do 16km i tylko 450 metrów w górę. Uporałem się dość szybko. Od samego wjazdu do parku narodowego piękny sosnowy las i duże zielone polany 🌿🌲 Dojechałem do bramy Naromoru Gate na około 2400 metrów n.p.m. 🚵 Wyżej można dojechać nawet na 3090 metrów przy końcu drogi, jednak to już koszt 52$ za wstep do parku. Za dużo jak na parę godzin jazdy. Porozmawiałem ze strażnikiem, zrobiłem zdjęcie przy bramie i zawróciłem. Na 2200 metrów znów przyjemnie, chłodniej. Słońce zaszło, lekko wiało 👍 Im więcej takich warunków, tym będę miał więcej sił do kręcenia 🚵 Dalsza część dla już dość płaska. Z miasteczka Naro Mori do Mwiyogo długa nudna prosta, jednak można z niej obserwować masyw Mount Kenya jak i pasmo Aberdare do którego wjadę jutro. Zasłużony nocleg w tanim hotelu i ponad 14 godzinna przerwa na regenerację 🛌👍 Po całym dniu jazdy jestem dosłownie oblepiony tutejszym czerwonym pyłem z nawierzchni. Nawet po prysznicu, na ręczniku pozostają jeszcze czerwone plamy tutejszej gleby 🤦
Nocleg skromny, ale jeden z lepszych pod względem snu. Nie było tak gorąco wieczorem w pokoju, a noc z temperaturą około 15°C nad ranem 👍 Jeszcze wieczorem w hotelowej restauracji zamówiłem sobie śniadanie na 6:30. Wszystko było przygotowane tak jak chciałem na ustaloną godzinę 👍 Przed wyjazdem jeszcze wyczyściłem i przesmarowałem napęd ⚙️ Kurz mocno się lepi do łańcucha 🤦 Asfalt towarzyszył mi aż do wysokości 2400 metrów, potem droga znów kamienista. Chciałem wjechać i przejechać w poprzek Park Narodowy Aberdare ale przez bramę Wandare Gate nie zostałem przepuszczony na rowerze 🚳 Musiałabym mieć samochód lub przewodnika z rowerem 🤷 Podobno zbyt dużo słoni przy drogach w parku 🐘 Zanim dojechałem do bramy parku mapy trochę głupiały, sam też nie zauważyłem zjazdu i niepotrzebnie zrobiłem dodatkowe kilometry tracąc czas i siły 🤦 Jak już chciałem wjechać do Parku Narodowego i zapłacić te 52$ to się okazało że nie mogę 🤣 Bardzo szkoda… w Aberdare National Park są wysokie drogi nawet na 3600 metrów n.p.m… Brak przejazdu przez Pasmo Aberdare mocno skomplikowało mi plan wyprawy. Musiałbym poświęcić dwa dni na objechanie gór, a na to nie mam za wiele czasu 🤔 Pozostaje więc, wracać do Nairobi i udać się do Tanzanii 🇹🇿 Tam też mam parę celów do zdobycia. Pozostała część dnia bardziej zjazdowa. W okolicach miasta Katarina drogowcy dobudowują drugą nitkę drogi i było trochę korków, objazdów. Częściowo jechałem też zamkniętą dla ruchu nową drogą. Mniej spalin i bezpieczniej. Wzdłuż drogi udało mi się zauważyć trochę krzaków kawowca ☕ Nocleg ponownie w tanim hotelu niedaleko głównej drogi. Jutro powinienem dojechać do Nairobi.
Welcome to Tanzania 🇹🇿😁 Osiemdziesiąty odwiedzony przeze mnie kraj Świata 🌐 z czego 77 na rowerze 🚴
W nocy mocno padało, dobrze, że spałem pod dachem 🌧️ Rano chłodno i pochmurnie, dopiero koło południa zrobił się skwar 🥵 Do granicy miałem jakieś 50km, które przejechałem do 10:00 pokonując łatwą przełęcz Enkunoni Pass nieco ponad 1700 metrów n.p.m. 🚴 Potem przerwa na śniadanie i zabawa na granicy. Odprawa z Kenii do Tanzanii bez przeszkód, musiałem tylko wydrukować wizę na wersję papierową. W punkcie na granicy kosztowało mnie to 2$ 🤦🤬 Od rana na horyzoncie widziałem Kilimandżaro, a popołudniu także Mount Meru 🌋😁 Zaraz za przejściem granicznym przekroczyłem 1000 kilometrów podczas tej wyprawy 😁 Droga do Aruszy prowadzi obok całkiem wysokiego szczytu Mount Longido o wysokości ponad 2600 metrów n.p.m. ⛰️ Wierzchołek dość szpiczasty, skalisty i stromy ⛰️
Od wczoraj wzdłuż drogi widzę mnóstwo Masajów. Są dość charakterystyczni. Ubrani na kolorowo, w sandałach, często z kijem lub smartfonem w ręku 😁🤣 Granica łącząca główne miasta Kenii i Tanzanii czyli Nairobi i Arusze, wcale nie jest jakoś mocno oblegana. Ruch na drodze niewielki, tak samo na granicy. Przed wioską Lariboro złapała mnie ulewa. Musiałem się chować w nowo budowanym posterunku policji 🌧️ W końcu na trasie udało mi się wypatrzeć dzikie zwierzęta których nigdy z bliska nie widziałem. Na początku były daleko i myślałem że mi się wydaje, że je widzę. Jednak charakterystyczne żółte łby wystające nad akacjami były coraz bardziej widoczne 😁 Stado około 10-12 żyraf zajadało się liciami akacji niedaleko drogi. Te najbliżej były niecałe 100 metrów ode mnie i gapiły się swoimi wielkimi ślipiami 🦒 Żyrafy ze względu na swoje długie nogi chodzą trochę podobnie do wielbłądów 🤣 Ich korpusy i głowy pociesznie kołyszą się na sporej przecież wysokości 🦒 Dalej przerywana jazda na deszcz aż do wieczora. 139km to nowy rekord wyprawy, gdyby nie deszcz mogło być jeszcze kilka więcej 🚵 Być może uda się utrzymać średnią dzienną wyprawy powyżej 100km 🚴 W Oldonyosambo pod wulkanem Meru nie było żadnego hotelu, więc nocleg w namiocie na rogatkach miasta niedaleko posterunku policji 🏕️ Od tygodnia wożę ze sobą krem na insekty i odkąd go mam, w ogóle go nie potrzebuję 🤦 Gryzące muchy się skończyły 🤣
Noc koszmarna, całą noc lało, do tego miałem kałuże w namiocie, mokry śpiwór i koszulkę 🤬 Nie fajnie, już zupełnie nie polecam namiotu Elixir 1 od emesera za tysiaka. Nie dość, że ze stelażem trzeba obchodzić się jak z jajkiem to jeszcze przemaka przy większym deszczu 🤦 Tak więc od nocy mokry namiot, materac, śpiwór, nocne ciuchy, a z wieczora jeszcze lekko buty i jeden komplet odzieży do jazdy rowerowej 🤦 Na dodatek rano nie zapowiadało się na słoneczny dzień, więc perspektywy na suszenie dopiero wieczorem w jakimś hotelu 🛌 Z wioski Oldonyosambo z 1850 metrów miałem wjechać na około 2600 metrów na zbocze wulkanu Meru i zjechać do Aruszy 🚵 Wraz ze wschodem słońca deszcz tylko z ulewy na lekki opad. Pozwoliło mi to spakować namiot i ruszyć w dół w kierunku Aruszy. W drodze powrotnej z objazdu po Tanzanii postaram się jeszcze raz spróbować zdobyć ten podjazd 🚵 Z Aruszy wyjechałem tak samo szybko, jak to nie wjechałem. Znów tłok, smród, spaliny i niebezpieczne manewry kierowców aut, motorów i mototaksówek 🤦 Przejechałem tylko przez centrum i wyjechałem w kierunku zachodnim 🚵 Chciałem zjeść śniadanie w kfc ale było otwarte dopiero od dziesiątej 🤷 Droga wyjazdowa z Arushy wąska i tłoczna. Dopiero za lotniskiem zrobiło się szerzej i bezpieczniej 👍 Na drogach mnóstwo terenówek z turystami jadącymi na safari 🐘 Popołudniu w końcu zaczęło się wypogadzać i znów zrobiło się upalnie. Ogólnie dzień zjazdowy, dlatego też i dzisiejszy dystans rekordowy. Dzień zakończyłem niedaleko jeziora Manyara Lake na wysokości 900 metrów n.p.m. w którym pływają między innymi hipopotamy 🌅
Rano dostałem takie samo śniadanie co wczoraj 😁 pewnie taki śniadaniowy zwyczaj 😋 Tosty, jajka, naleśniki plus dodatki i kawa 👍 Celem na dziś było tylko dojechanie do miasta Arusha. Uporałem się w trochę ponad 6 godzin jazdy że średnią prawie 19km/h 🚵 Przewyższenia w górę jakieś 850 metrów 🚴 Nawet łatwy odcinek, wiatr chwilami pomagał. W końcu bezdeszczowy dzień i noc 👍 Przed Arusha przez drogę przebiegł lis niedaleko mnie, ale już za szybki na zdjęcie 🦊
Tanzania wydaje mi się biedniejsza, skromniejsza od Kenii. Gorzej tutaj wyglądają restauracje, nie tak często można znaleźć wifi, w obiegu jest głównie gotówka, niewiele jest miejsc gdzie można płacić kartą. Przez turystyczny region Aruszy, Kilimandżaro i parków narodowych w około jest też drożej 🤔 Na drodze mijałem sporo dzieci i pasterzy kóz, każdy zaczepiał i coś chciał 🤦 Przed Arushą udało mi się złapać wifi i zabookować nocleg w hotelu 🛌 Podobno z fantastycznym śniadaniem ☝️🤣 Okaże się rano… Pokój przeciętny, hotel też, w samym centrum miasta, niestety blisko meczetu 🤦 W pokoju miałem jednak klimatyzację, co nie zdarzało się do tej pory 😁 Ustawiłem przyjemne 19°C i w końcu nie musiałem się gotować w pokoju 👍 Arusha zatłoczona, gwarna, głównie muzułmańska 🤔
Kilka zwrotów w Suahili 😁
Hakuna Matata – Nie ma problemu
Karibu – Witamy
Asante – Dziękuję
Jambo – Cześć
Dzień bez jazdy na rowerze 🚴 Kolejny dzień odpoczynku, przerwy w jeździe. Rano mogłem pospać aż się sam obudziłem 🥱 Łącznie z drzemkami wyszło kilkanaście godzin snu 😮 Widocznie organizm tyle potrzebował 🤷
Znów pranie i znów czyszczenie napędu. Za każdym razem jak piorę koszulkę i spodenki to woda zabarwia się na czerwono. Tutejszy pył strasznie penetruje, nie warto tu zabierać jasnych rzeczy ☝️
Skontaktowałem się z przewodnikiem i organizatorem wjazdu/wejścia na Kili 🚵🏔️ Był na szczycie w zeszłym tygodniu, pokazał mi zdjęcia i filmik 🏔️ Wszystko zależy od warunków dnia… Ostatnio było dużo opadów, ale to wciąż nie pora deszczowa, która przychodzi w kwietniu 🌧️ Na szczycie Kili tylko centymetr mocno przewianego śniegu ❄️ Jest mróz i czasem naprawdę mocno wieje 🌪️ Nic dziwnego zważając na wysokość góry ☝️ Atakuję już za tydzień, więc mam nadzieję, że nagle nie zasypie góry metrową warstwą śniegu ❄️ Wczoraj nie padało wcale, dziś tylko z 20 minut przelotnie 🌦️ Jeździ mi się coraz lepiej, widzę że już waga ładnie spada, forma idzie w górę. Jeśli góra i pogoda pozwoli powinno być dobrze. W końcu nie każdy przed zdobyciem Kilimandżaro robi sobie trzytygodniowy obóz przygotowawczy 😁 Muszę tylko jeszcze popracować nad lepszą aklimatyzacją 💪 Popołudniu zrobiłem sobie spacer po mieście, szukałem dobrego kebaba w muzułmańskim mieście 🤔 Nie znalazłem 🤣 Same frytki i wychudzone kurczaki 🤦 No i masa zaczepiaczy … Hello my friend, I tak dalej… 🥱
Rano miałem wrażenie jakby organizm dalej był zmęczony, jednak mięśnie nóg dobrze odpoczęły 👍 Po śniadaniu zjechałem jeszcze do centrum Aruszy zobaczyć dworzec kolejowy i wypłacić trochę gotówki z bankomatu. Dworca nie znalazłem mimo bliskości torów 🤣 A gotówkę w bankomacie Equility Bank wybrałem bez prowizji z kartą Revolut 👍
Potem musiałem się trochę wrócić w kierunku z którego przyjechałem. Ostatnio deszcz nie pozwolił mi na zdobycie drogi do Mount Meru Forest Reserve 🌋🌲🌳 więc chciałem ponowić próbę i w końcu wjechać powyżej 2000 metrów n.p.m. w Tanzanii 🇹🇿🚴 Zjazd w głównej drogi A104 w Olmotonyi Road przy kościele katolickim świętego Mateusza ⛪ Droga od razu przechodzi z asfaltowej w nierówną szutrową z wystającymi kamieniami 🤷 Od rana słoneczny poranek i dobrze widoczny wulkan Meru 🌋 Zaraz za wioską znów była brama oraz budka w której opłacało się za wstęp do lasu… Tym razem jednak brama była otwarta, a strażnika nie było w okolicy. Długo się nie zastanawiałem i szybko przejechałem przez bramę 😁 Pierwsze kilometry podjazdu droga prowadziła wzdłuż pół kukurydzy i ziemniaków. Potem było trochę aromatycznego lasu eukaliptusowego, aż w wreszcie stary i młody las sosnowy 🌲 Droga Olmotonyi Road prowadzi pod wulkanem Meru, a w linii prostej do krateru jest się zaledwie 6km 🌋👍 Z drogi wulkan jest w zasięgu ręki, a jego wysokość i masyw naprawdę robią ogromne wrażenie 😁 Olmotonyi Road sięga na około 2670 metrów n.p.m. i taką wysokość osiągnąłem. Wierzchołek Meru na 4567 metrów i jest to najwyższy aktywny wulkan Afryki 🌋😁 Miejscami droga mogłaby być w lepszym stanie, chwilami jest bardzo nierówno i stromo. Parę razy musiałem spacerować z rowerem pod górę 🚴🤣 Gdzieś z tyłu głowy cały czas miałem taką niepewność, że gdzieś za zakrętem może czekać jakieś większe zwierze, od 2400 metrów n.p.m. już nie było rolników na polach i byłem sam. Po drugiej stronie wulkanu Meru jest park narodowy, gdzie mieszkają między innymi słonie 🐘 Rolnictwo i gospodarka drzewna sięga wysoko, nawet w okolicach parku narodowego, mijałem kilka świeżych wycinek i upraw na 2500 metrów n.p.m. 🤷 Z przełęczy pod wulkanem bliżej miałem do wioski Oldonyosambo. Nie chciałem zjeżdżać tą samą kiepską drogą, więc zjechałem do wioski na 1850 metrów, gdzie czekał równy asfalt. Wioskę już znałem do przejeżdżałem tędy kilka dni wcześniej 😁 Od Oldonyosambo miałem już praktycznie w dół. Zatrzymałem się tylko w restauracji koło Arushy na szybki obiad i zabookowałem nocleg w hostelu niedaleko drogi Arusha – Meru 🚴 Niestety okazało się, że lokalizacja hostelu jest błędna i nie było go pod wskazanym adresem. Miejscowi też nie znali nazwy hostelu. Musiałem poszukać czegoś innego. Dziwne, że na booking dalej są takie wpadki… 🤦
Rano śniadanie na farmie na wypasie 😮 tosty, jajka, naleśniki, jogurt, musli, owoce, sok, kawa 😋
Potem na lekko podjazd w górę w kierunku obozów Shiba I i II 🚴 Chciałem wjechać do parku narodowego Kilimandżaro przez zachodnią bramę Londoros Gate i dojechać drogą Shira Service Road aż do wysokości 4000 metrów n.p.m. do końca drogi, gdzie znajduje się obóz Shira Camp II 🛖 pod sam szczytem Uhuru 🏔️ Przedwczoraj spędziłem kilka godzin powyżej 2000 metrów na drodze Olmotonyi Road pod wulkanem Meru, dziś parę godzin w okolicach Shira Camp i to niestety koniec moich możliwości aklimatyzacji przed zdobywaniem Kilimanjaro 🏔️ To moja ostatnia szansa na nadrobienie zaległości aklimatyzacyjnych. Muszę zmusić organizm do większej produkcji hemoglobinek i przyzwyczaić do rozrzedzonego powietrza, ubogiego w tlen 🫧 Rano założyłem na siebie wilgotną koszulkę i spodenki 🫣 Mało przyjemne 🤦 Nie miałem nocy ich wyprać wieczorem, a tutaj po jednym dniu jazdy niestety wszystko nadaje się do prania. Dobry patent do wykręcić wieczorem pranie w ręcznik, prawie pewne że do rana wyschnie 👍 Spodziewałem się spokoju i ciszy na podjeździe do bramy parku. Od rana jednak ruch jak w Rzymie 🤦 Mnóstwo rolników jadących w górę oraz zapasy żywności na dwa bufety dla nich. Spokojniej zrobiło się dopiero za bramą parku. Tutaj nawet w granicach parku narodowego są uprawy marchwi, ziemniaków i gospodarka leśna 🌲🫣 Wycinają I sądzą sosny non stop 🌲
Przed dziewiątka udało mi się przejechać bramę parku narodowego Kilimandżaro Londoros Gate 🏔️ Strażnik tylko zapytał czy wiem gdzie jadę 🤣 Odpowiedziałem, że do obozu Shira 🚴 😁 Niestety koszy tej rowerowej przejażdżki to koszt 141,5 $ USD 🫣 Parki narodowe w Kenii i Tanzanii mają absurdalnie wysokie cenniki dla nie afrykańskich rezydentów 🤬 70$ to koszt samego wstępu do parku, 20$ to obowiązkowo doliczane ubezpieczenie na wypadek akcji ratowniczej w parku, w moim przypadku dodatkowe 50$ za wjazd rowerem do parku i jakieś 1,5$ nie wiem za co… 🤬
Droga Shira Service Road wąska, na jeden pojazd, nawet w dobrym stanie, przyjemny szuter. Słaba widokowo, pierwsze 8km jedzie się głównie wśród gąszczu roślin i wysokich drzew 🌳🌲 Niewiele widać do wysokości …. Dopiero od obozu Shira I są widoki, piętro roślinne zmienia się na iglaste krzaki, coś jak nas piętro kosodrzewiny 🤔
Ostatnie półtora – dwa kilometry przed obozem Shira Camp I droga bardziej stroma i kamienista. Trudny podjazd. Z kolei od obozu Shira I wjeżdża się na Płaskowyż Shira i jest dużo łatwiej 😁 Dojazd pod obóz Shira II łatwy z małym przewyższeniem. Koniec drogi jest jakiś kilometr przed obozem Shira Camp II na wysokości około 3750 metrów. GPS: 3.0526571S, 37.2621838E 🌍 Mapy błędnie pokazują, że droga biegnie dalej 🤷 Najpierw jest lądowisko dla helikopterów ratunkowych, a potem mały parking i zatoczka dla aut. Do obozu Shira II już tylko podejście piesze☝️ Od 3500 metrów już chłodniej i mocniejszy wiatr, zaczęło się też chmurzyć 🫣 Chwilami wierzchołek Uhuru częściowo widoczny ale głównie mocno przykryty chmurami ☁️ Kilka zdjęć i musiałem uciekać w dół. Zaczynało kropić i wiać. Do obozu Shira I zjechałem jeszcze suchy, przed krótką ulewą schowałem się pod dachem toalety. Niestety kolejna ulewa przemoczyła mnie zupełnie 🤦 Zanim zjechałem do bramy parku zaczynałem już przesychać, ale chwilami kapało ze mnie jak pod prysznicem 🤷 Najgorszy był piasek spod kół który miałem na sobie i przemoczone buty, które i tak musiałem wyprać. Poza lisem i ptakami, niestety nie widziałem żadnych dużych zwierząt 🐘🦒 Na farmę Simba zjechałem koło 16:30 i nie było sensu już jechać dalej. Zostałem na kolację i drugą noc. Wziąłem gorący prysznic, pierwszy taki podczas tej wyprawy i wyprałem to co miałem na sobie. Niestety jutro czeka mnie jazda w mokrych butach… Kolacja również na wypasie… Makaron, mięso, warzywa, deser 😋 Ogółem dziś równe 2000 metrów w górę i prawie 70km z czego połowa podjazdowa 🚵
Wieczorem musiałem jeszcze umyć i nasmarować rower. Mój Ronin dostał w kość tak samo jak ja 🚴 Masa piachu w każdej części i zakamarku roweru 🤦 Jeśli kogoś interesuje ślad podjazdu pod obóz Shira Camp II to zapraszam do linku ⤵️ https://maps.suunto.com/…/dami…/65e72ebef6d3c9341dc151c5
Wczoraj koniec drogi Shira Service Road osiągnąłem od 8:00 do 14:00 pokonując 2000 metrów w pionie w górę. 5h jazdy, w tym godzina przerw, średnio 400 metrów w górę w godzinę 🤔 Nawet szybko. Podczas pierwszego dnia wjazdu na Kili muszę zrobić 2900 metrów przewyższenia w górę w ciągu całego dnia. Wydaje się realne, jednak łatwo nie będzie 💪
Noc i poranek chłodnie, wilgotne, pranie i buty nie wyschły 🤦 Wyjechałem też z opóźnieniem ze względu na krótki deszcz ⛈️ Do południa pochmurno i straszyło deszczem, zero widoków na Kili 🌋 Założyłem zapasową parę ubrania, ale w butach musiałem jechać mokrych 🤷 Podczas śniadania zdecydowałem się jednak jechać południową stroną Kilimanjaro do wioski Marangu, gdzie znajduje się brama i początek mojej przygody na szczyt 🏔️ Od południa to 116km i 1300 metrów w górę, od północy miałbym 137km i 2000 metrów wzwyż 🚴 Zapowiadał się deszczowy dzień, więc lepiej jechać tak, gdzie jest więcej opcji do schowania się przed wodą 🌧️ Poza tym to krótszy dystans i mniej przewyższeń.
Na dwa dni przed wjazdem na Kili nie ma sensu się już przemęczać. A północną drogą przejadę, wracając do Nairobi ✈️ Na nizinach łatwiej wysuszyć buty na przerwach od jazdy 💨 Popołudniu rozpogodziło się i nawet zacząłem się przegrzewać 🥵 Do miasta Moshi miałem praktycznie czasy czas w dół. Najniżej zjechałem zaledwie na 770 metrów n.p.m. W Moshi udało mi się spotkać przez chwilę z moim przewodnikiem o imieniu Gilbert, z którym pojutrze zdobywany Kilimandżaro 😁🌋 Do 17:00 uporałem się z podjazdem na około 1500 metrów n.p.m. do wioski Marangu, gdzie zaczyna się Marangu Road, początek szlaku na Kili 🏔️ Jutro regeneracja i przygotowania do wspinaczki 🚵
Wszystko w Moshi i Marangu nazywa się Kilimanjaro, Kibo lub Uhuru 🤣🌋 Hotele, piwo, herbata, a nawet szpital 🤔
Odpoczynek i przygotowania do jutrzejszego wjazdu i wejścia na Kilimanjaro 🚵🏔️ Dokładne planowanie, ustalanie szczegółów w przewodnikiem, serwis, przegląd i smarowanie roweru oraz segregowanie niezbędnego sprzętu. Sporo drobiazgów zostawiam w hotelowej recepcji, będzie jakieś 3-4 kg mniej. Na górę biorę tylko najbardziej niezbędne rzeczy. Nie muszę zabierać namiotu, materaca, części odzieży i sprzętu rowerowego 🛠️⚙️
Akumulatory w powerbanku, aparacie, zegarku i smartfonie naładowane 🔋 Od południa przez kilka godzin nie było prądu. Często tutaj są takie przerwy z tego co widzę 🤔 Wykorzystałem ten czas na spacer do niewielkiego centrum Marangu po zakupy i prowiant na dwa dni wspinania 🏔️ Ucieszyłem się, że w jedynym większym sklepie w mieście można płacić kartą 👍 Nie chce już wypłacać pieniędzy z bankomatu bez prowizji. Skończył mi się darmowy limit w Revolut 💸 Na Kili nie ma gdzie wydawać pieniędzy, a do Kenii mam w sumie jakieś 60km 🇰🇪 Z Marangu w Tanzanii do lotniska w Nairobi jest niecałe 300km, więc to tylko trzy dni jazdy rowerem na spokojnie 🚴 Oczywiście po zdobyciu Kilimanjaro 🏔️ W sam raz na łagodne roztrenowanie na zakończenie wyprawy 🤣🚴 W sklepie zbyt dużego wyboru nie było, ale coś tam kupiłem…
Marangu podoba mi się z jednego względu… jest tu naprawdę zielono, wzdłuż dróg jest mnóstwo bananowców, wysokich eukaliptusów oraz uprawy kawy 😁
Poranek bezchmurny, w nocy małpy trochę hałasowały na drzewach. Nawet dobrze przespana noc. Śniadanie zamówiłem na 6:30 ale kuchnia trochę się spóźniła z jajecznicą 🫣 Równo o 7:00 wyruszyłem z hotelu do bramy Marangu Gate w Parku Narodowym Kilimanjaro 🏔️🚴🇹🇿 gdzie ósmej miałem się spotkać z przewodnikiem i tragarzem. Wczoraj popełniłem mały błąd. Mogłem podjechać do hotelu który znajduje się bliżej bramy parku, a tak rano musiałem pokonać jeszcze 4km od hotelu i 300 metrów w pionie do bramy Marangu Gate 🚴 Przy bramie Marangu Gate znajduje się siedziba główna Parku Narodowego Kilimanjaro oraz punkt do rejestracji wypraw na szczyt. Gilbert, właściciel biura i przewodnik oczywiście wszystkie formalności załatwił za mnie, opłacił także wstęp do parku za mnie ekipę 👍 Jeszcze się nie zdarzyło abym w zdobywanie góry angażował aż cztery osoby 🫣 Gilbert na podjazd zorganizował mi mocnego i doświadczonego przewodnika Yasin’a. Biegacza i kolarza górskiego, który na rowerze wjechał i zjechał z Kili w jeden dzień 💪 Yasin wjeżdżał na dwudziestoletnim góralu Kona z zabytkową przerzutką LX, hamulcami V-brake, ale na świeżych oponach 2.3 cala i w SPD’ach. Abym mieć pewność, że uda mi się odciągnąć szczyt z rowerem i sakwami Gilbert oddelegował aż dwóch tragarzy. Już wczoraj rozpoczęli wejście do obozu Horombo Huts, gdzie będą odpoczywać i czekam na mnie i Yasin’a 😁
Następnie busem przejechaliśmy pod bramę Kilema Gate, gdzie rozpoczęliśmy podjazd 🚴 Brama Kilema Gate znajduje się kilka kilometrów na zachód od Marangu Gate. Droga z Kilema Gate do bazy Horombo Huts rzeczywiście jest. Korzystają z niej władze parku, służy jako zaopatrzenie bazy Horombo Huts oraz turyści, którzy są wwożeni i zwożeni do lub z Horombo Huts także w ramach ewakuacji medycznej 🚘 Z Kilema Gate to Horombo Huts jest jakieś 15km i mniej więcej 1800 metrów przewyższenia czyli średnio jakieś 12% 🚴 Yasin na lekko zrobiłby to szybciej, mi udało się pokonać ten odcinek w około 5.5 godziny 🚴 Droga jest bardzo wymagająca i miejscami naprawę stroma. Na dole było dość miękko i grząsko i chwilami zapadałem się w błocie w rowerem 🥵 Odcinki powyżej 12% podchodziłem pchając rower pod górę 🥵 Wydaje mi się, że przejechałem jakieś 50% całego odcinka, reszta to podejście z rowerem 🤷 Jak mówił Yasin – Pole, Pole czyli powoli, powoli 🚴😁 Górna część drogi to dwie wylane betonowe nitki aby auta mogły wjeżdżać także w porze deszczowej do Horombo Huts. Sama baza Horombo Huts znajduje się na wysokości około 3700 metrów n.p.m. i jest dość duża. Ogółem kilkanaście budynków, w tym kuchnia, sanitariaty i budynek strażnika parku, który wydaje klucze do pokojów po okazaniu pozwolenia i opłaty. Kolejne budynki są już w budowie. Popołudnie miałem już luźne, mogłem odpoczywać, zbierać siły i aklimatyzować się na jutrzejszy dzień. Z Horombo Huts widać sam wierzchołek Uhuru, a w dole światła Moshi. Poza mną w bazie była jeszcze tylko mała ekipa z Niemiec. Nocleg w jednym z pokoi w bazie 🛏️ Jutro przejazd pod obóz Kibo Huts i wejście na wierzchołek Uhuru 💪🏔️
Czy da się wjechać rowerem na szczyt Kilimandżaro? NIE! Na żadnym rowerze, nawet górskim, fat czy ebike. Większość trasy od Kilema Gate do Kibo Huts można pokonać, na rowerze górskim, na lekko i w dobrej formie ☝️ Powyżej Kibo Huts na szczyt nie prowadzi żadna droga, szlak pieszy jest stromy, czasem trzeba nawet się wspinać i przeciskać między skałami. Nawierzchnia na szlaku pieszym jest miękka i kamienista 🤷 Obóz Kibo Huts to najwyższe miejsce w Afryce na które można dojechać na rowerze, 4720 metrów n.p.m. 🚵 Moim głównym celem wyprawy na Kilimandżaro było zdobycie wierzchołka Uhuru w dwa dni oraz samodzielne dotarcie z rowerem do obozu Kibo Huts 🚴 Oba te cele zrealizowałem ☝️
Pobudka o 6:30, szybie mycie i śniadanie. Równo o 7:00 wyruszamy w kierunku obozu Kibo Huts 🚴 Do mnie i Yasin’a dołącza ekipa dwóch uśmiechniętych tragarzy. Yasin i ja na rowerach, tragarze (drugi Yasin i Maiko) z ekwipunkiem na piechotę. Nie wiem co oni mieli w sporych plecakach, ja jak zawsze starałem się być samowystarczalny. Według ustaleń o wodę lub jedzenie mogłem poprosić dopiero jak skończą się moje zapasy 😁 W sakwach miałem jedzenie, wodę, śpiwór, ubranie na każdą spodziewaną pogodę i mały warsztat rowerowy. Reszta sprzętu została w Marangu. Uśmiechy tragarzom nie schodziły z twarzy aż do końca naszej przygody 😁 Kilka razy się mijaliśmy, ale tragarze jako pierwsi zameldowali się w Kibo Huts 😮 Początek stromy, a następne trzy kilometry kamieniste. Częściej trzeba prowadzić rower niż dało się jechać. Są też odcinki szlaku utwardzonego, bardzo nierównego z wystającymi kamieniami, po którym jedzie się bardzo niewygodnie 🫣 Yasin pokazał mi miejsce pożaru który strawił spory obszar kilka lat temu. Natura powoli się odradza 🌱 Spłonęło sporo endemicznych gatunków roślin, występujących tylko na zboczach Kilimandżaro 🌋 Po drodze mijamy strumyk na około 4000 metrów n.p.m. Tragarze nabierają wodę do sporych bukłaków. Woda nie nadaje się do picia i w bazie Kibo Huts będzie filtrowana. Kawałek dalej miejsce zwane Last Water Point z toaletami i lądowiskiem dla helikoptera HEMS 🚁 na około 4100 metrów n.p.m. Dalej przyjemne wypłaszczenie i dobra nawierzchnia do jazdy na rowerze 🚴 Piękne widoki na wierzchołki Kibo oraz Mawenzi 🌋😋 Im wyżej tym krajobraz bardziej księżycowy 🌜 Od Last Water Point do Kibo Huts można jechać cały czas 🚴 Na 4350 metrów znajduje się przełęcz, The Saddle, siodło. To miejsce pomiędzy wierzchołkami Kibo i Mawenzi oznaczone tabliczką, a w pobliżu zadaszone ławki, pod którymi można się schować w razie deszczu 🚵 Na 4470 kolejne ławki i toalety na skrzyżowaniu szlaków. Dalej już chwila do obozu Kibo Huts, jednak końcówka coraz bardziej stroma i męcząca 🚴 W obozie Kibo Huts szybkie zdjęcie przy tablicy. Dostałem też klucze do swojego pokoju w bazie. Zostawiłem wszystko co zbędne i po półgodzinnej przerwie o 11:30 zaczęliśmy wspinaczkę na wierzchołek Uhuru 🏔️ Najtrudniejsza część wspinaczki to ta z obozu Kibo Huts do krawędzi krateru w miejscu zwanym Gilman’s Point 🏔️ To zaledwie trzy kilometry pod górę, jednak z przewyższeniem prawie 1000 metrów wyłącznie w górę, czyli średnio jakieś 33% nachylenia! Na tym odcinku mija się niewielką jaskinię Hans Meyer Cave, w której można się schronić przed wiatrem lub deszczem. Początkowo jeszcze prowadziłem rower, jednak i to było bardzo męczące. Tragarze co jakiś czas zamieniali się i jeden pchał lub niósł rower, a drugi duży plecak 🥵 Jakoś nie widziałem na ich twarzach zmęczenia 😮 Moim zadaniem było już tylko dojść na sam szczyt 🏔️ Obecnie Gilman’s Point to najniższe miejsce po dotarciu do którego można otrzymać certyfikat zdobycia Kilimanjaro 🏔️ Jest to najniższy z trzech najwyższych oficjalnych punktów szczytowych wulkanu Kibo 🌋 Kolejny to Stella Point na wysokości 5756 metrów. Praktycznie od Gilman’s Point do szczytu Uhuru sypał śnieg i dość mocno wiało. Staraliśmy się jak najszybciej dotrzeć do wierzchołka Uhuru mijając jeszcze po drodze Stella Point 🏔️ Kawałek za Stella Point zza chmur wyłoniły się pozabijane deski informujące od wierzchołku Uhuru Peak 💪 W tym momencie przybyło mi sił i po chwili byłem już na szczycie 😁 9 marca, 17:00 😁 Dach Afryki, Uhuru Peak, 5895 metrów n.p.m. 🏔️ Na wierzchołku wiało, ale przestało sypać i nawet zaczęło przebijać się słońce. Parę minut, kilka zdjęć i musieliśmy uciekać w dół. Pogoda znów mogła się zmienić na gorsze, a poza tym trzeba było jeszcze dotrzeć do obozu Kibo Huts 🏚️ Podczas zejścia przez chwilę udało mi się dostrzec lodowce pod wierzchołkiem Uhuru, nie było już jednak czasu na zdjęcia. Ostatnią godzinę schodziliśmy już po ciemku z latarkami. W obozie Kibo Huts zameldowaliśmy się jako ostatni o godzinie 20:00 😁 W nagrodę od chłopaków dostałem gorącą zupę oraz makaron 😋 Chwilę później przyjemnie było się już położyć 🛏️ W sumie od bramy parku Kilema Gate to szczytu Uhuru Peak, dojazd i dojście zajęło mi około 15 godzin podzielone na dwa dni. Myślę, że z lepszą aklimatyzacją oraz rozchodzeniem (przez ostatnie tygodnie tylko jeździłem, nie chodziłem) mógłbym jeszcze urwać kilka godzin 😁
Dojazd rowerem z Horombo Huts do Kibo Huts, wejście na Uhuru Peak oraz zejście do Kibo Huts zajęło mi prawie 13 godzin 🏔️ Kilimandżaro to specyficzna góra. Najwyższa samotna góra Świata, więc o aklimatyzację jest trudniej niż w przypadku Andów i Himalajów 🏔️ Tutaj park narodowy oraz przewodnicy sugerują wejście oraz zejście w 5-6 dni ☝️
W nocy budziłem się co chwilę, zapewne ze zmęczenia i rozrzedzonego powietrza na 4700 metrów. Rano poziom saturacji wynosił tylko 86% 🫣 Wstałem już po 7:00 chociaż z Yasin’em umawialiśmy się na ósmą. Przynajmniej wcześniej zaczęliśmy zjazd z Kibo Huts. Pogoda idealna, na tej wysokości nie było nawet zimno, a spodziewałem się że zmarznę. Zjazd do Horombo Huts zajął nam godzinę, trochę dłużej trudniejszy i bardziej stromy zjazd z Horombo Huts do bramy Kilema Gate trochę dłużej. Podczas zjazdu minąłem tylko dwie ekipy zmierzające w stronę Kibo Huts 🏔️ Teraz trwa tak zwany „Low season”, chociaż jeszcze nie ma pory deszczowej, ani metrowej warstwy śniegu od Gilman’s Point do szczytu 🏔️ Od Kibo Huts na rowerze mogłem przejechać jakieś 90% odcinka do Horombo Huts. Na rowerze górskim i bez sakw da się przejechać prawie cały ten odcinek 🚴 Kilka ostatnich kilometrów przed Kilema Gate mokre i błotniste, kiedy wczoraj na górze sypał śnieg, tutaj musiało mocno padać. Na tym etapie mocno popracowały hamulce, z tyłu zdarłem prawie całą okładzinę, a klamka zaczęła mocno sztywnieć 🫣 Tym razem z Yasin’em zjechaliśmy aż do Marangu, gdzie czekał na nas zadowolony Gilbert, główny organizator wyprawy na Kili 😁🚴🌋 Już busem musieliśmy podjechać do bramy Marangu Gate, powiadomić o zakończeniu wyprawy. Park narodowy drukuje imienny certyfikat świadczący o zdobyciu Kilimanjaro z dokładnym czasem wejścia 🏔️ Od Gilberta dostałem jeszcze firmową koszulkę z informacją o zakończeniu wydarzenia 😁 Na koniec ekipa podwiozła mnie do hotelu w Marangu, gdzie mogłem odpocząć po dwóch intensywnych dniach 😁
Jestem pozytywnie zaskoczony organizacją wyprawy na Kili 😁🏔️ Wszystko zagrało jak należy, nie było żadnych problemów ani nieoczekiwanych sytuacji podczas zdobywania góry 👍 Gilbert, właściciel firmy Juhudi Expedition Ltd okazał się kompetentny i w pełni wywiązał się z umowy którą zawarliśmy. Yasin, przewodnik, to doświadczony wspinacz i kolarz górski. Dobrze rozumiał trudy wyprawy, czynnik aklimatyzacji, pogody. Dobrze znał topografię terenu jak i florę oraz faunę parku narodowego Kilimandżaro 👍 Cierpliwie i bez pośpiechu poprowadził mnie na szczyt Uhuru Peak w dwa dni, na czym najbardziej mi zależało 😁 Uśmiechnięci tragarze Yasin i Maiko, okazali się niestrudzeni podczas wnoszenia roweru z Kibo Huts aż na szczyt Uhuru Peak 💪😮 Z pełnym przekonaniem mogę polecić Team Gilberta jeśli ktoś ma ochotę spełnić swoje marzenie o Kilimandżaro lub dzikim safari 🌋🇹🇿😁
Zamiast odpoczywać dziś cały dzień postanowiłem przejechać na stronę Kenijską. Nie odczuwałem jakiegoś ogromnego zmęczenia, więc planując kolejne dni wyprawy, stwierdziłem, że lepiej będzie zostawić sobie ostatni wolny dzień w okolicach Nairobi 🇰🇪😁 Wczoraj gdzieś posiałem swój ulubiony kapelusz 🫣 Mój stary Helikon Tex służył mi od wyprawy przez Andy w 2018/19 roku 🤔 Niestety wczoraj musiał mi gdzieś wypaść 🤷 Musiałem szybko kupić coś na zakrycie głowy, inaczej jazda w pełnym słońcu mogłaby się skończyć bardzo źle 🥵 W wiosce na straganie za 10000 szylingów (17zł) kupiłem co było półce 🫣 Miałem nawet wybór, kapelusz lub czapka z daszkiem. Wziąłem kapelusz, lepiej chroni całą głowę przed słońcem 🎩 Pierwsza połowa dnia podjazdowa, musiałem dojechać do wioski Rongai, gdzie znajduje się najwyższy punkt drogi głównej okalającej Kilimandżaro. To moja ostatnia zdobycz w Tanzanii oraz podczas obecnej wyprawy powyżej 2000 metrów n.p.m. 🚴 Najwyższych punkt drogi od północnej strony Kilimandżaro znajduje się na wysokości około 2100 metrów n.p.m. Nieoznaczony, bez żadnych punktów szczególnych, jakieś dwa kilometry od wioski Rongai 🚴
Kilka kilometrów wcześniej znajduje się brama parku Rongai Gate. Tutaj zaczyna się szlak północny na Kilimandżaro 🌋 W wiosce Rongai nie ma możliwości przekroczenia granicy, to małe zielone przejście tylko dla mieszkańców przygranicznych. Musiałem więc wracać z powrotem do miasta Tarakea, gdzie już jest zwykłe przejście pomiędzy Kenią i Tanzanią w którym mogłem dostać pieczęcie w paszport 🛂 Tuż przed granicą zatrzymałem się w knajpie aby wydać szylingi tanzańskie, które jeszcze mi zostały. Starczyło na obiad i kilka litrów płynów 😁 Odprawa na granicy poszła sprawnie, po kilka minut po jednej i drugiej stronie. Punkt migracyjny po stronie Tanzanii słabo oznaczony i prawie go przeoczyłem 😁 Dojechałem do pierwszego, większego miasta w Kenii, Oloitokitok 🤣 Końcówka oczywiście musiała być pod górę, aż trochę się zagotowałem 🥵 Ale przynajmniej za hotel mogłem zapłacić kartą, co w Tanzanii jest rzadkością 🫣 Dostałem pokój w widokiem na Kilimandżaro 🌋😁
Chyba najłatwiejszy dzień wyprawy. Praktycznie sam zjazd i trochę płaskiego. Na 100km może 300 metrów w górę w pionie. O 12:20 byłem już pod miastem Emali na głównej drodze Mombasa – Nairobi Road 🛣️🚴 Przejazd ze średnią powyżej 21km/h 😁 Z 1750 metrów zjechałem na około 1050 aby dzień zakończyć na 1150 metrów n.p.m. 🚴 Plan dnia zrealizowałem, a ponieważ nie mam się co spieszyć. Popołudnie zrobiłem sobie wolne 😋 Do południa za plecami miałem Kilimandżaro 🌋 potem wulkan schował się w chmurach 🤷 Zamiast Kilimandżaro z tyłu, miałem żyrafy z przodu 🦒 W pobliżu drogi kręciło się kilkanaście, a jedna przeszła przez drogę tuż przede mną, zatrzymując się kilka razy 😁
Po wymagającej przeprawie przez Kilimandżaro rower wciąż sprawny. Koła i rama całe, luzów nigdzie nie ma, flaka na kamieniach nie złapałem 🚴👍 Już powoli czuję koniec wyprawy. Do Nairobi pozostało niedaleko. Najważniejszy cel wyprawy został osiągnięty, motywacja pikuje w dół 🤣
Noc tropikalna, gorąca, ciężko było spać. Okno otwarte, komary szalały. Wydawało mi się że przez moskitierę nad łóżkiem było jeszcze bardziej gorąco 🥵 Poranek już chłodniejszy, na szczęście też pochmurny ☁️ Od rana zabawa z ciężarówkami, które spychały mnie na nierówne i brudne pobocze 🤬 Znów spory ruch, hałas, spaliny… I trochę nudnawy odcinek drogi głównej Mombasa – Nairobi. Po lewej stronie tory, po prawej krzaki, mało widoków. Musiałem uważać na ciężarówki i ich cięgle wyprzedzanie się 🫣 Z Emile na przedmieścia Nairobi miałem jakieś 800 metrów w górę, wjechałem na maksymalną wysokość 1714 metrów n.p.m. Zastanawiałem się nawet nad wjazdem na 2000 metrów na wzgórze przed zjazdem w dolinę w Athu Rover 🤣 Ponownie dzień żyrafowy 🦒 Kilkanaście sztuk kręciło się niedaleko głównej drogi 🫣 Udało mi się dostrzec też parę gnu, ale były o wiele dalej. Od 16:00 czas wolny. Nocleg za 8.5€ w apartamentowcu pod wynajem mieszkań.