Andaluzja 2021

Sierra Nevada Challenge 2021
6.08-20.08.2021

Po covid’owych perturbacjach w końcu udało mi się ponownie powrócić do Południowej Hiszpanii w Góry Betyckie i Pasmo Sierra Nevada.
Dwutygodniowa wyprawa rowerowa po Andaluzji była moją pierwszą w stylu bikepack’owym. Tym razem pojechałem bez sakw, bez przyczepki, a nawet bez namiotu. Łączna pojemność trzech toreb zawieszonych na rowerze wynosiła około 20 litrów, więc w sumie tyle, ile ma pojemność jedna sakwy rowerowej. Do przedniego widelca przymocowane miałem dwa koszyki na bidony. W jednym znajdował się bidon rowerowy, a w drugim materac. W sumie bidonów miałem trzy (dwa 0.7L, jeden 0.5L. Rower gravel Author Ronin, podobnie jak na dłuższe górskie wyprawy rowerowe posiadał prostą kierownicę, hamulce hydrauliczne i górski napęd.

Ponieważ lądowanie i wylot zaplanowane było z lotniska w Maladze, a bilet wykupiłem na przelot i powrót, wybór trasy i celów wyprawy wymagał dokładniejszego zaplanowania. Wybierając „tanie” linie lotnicze oraz bezpośredni przelot z Wrocławia do Malagi i z powrotem, musiałem pogodzić się z faktem dodatkowej opłaty za rower, która notabene znacznie przewyższała cenę miejscówki.
Z Malagi najpierw udałem się na południowy-zachód, w kierunku Gibraltaru drogą A7/N340. Na znanym turystycznym wybrzeżu Costa del Sol spodziewałem się wygodnej drogi dla rowerów. Tymczasem rowerowych odcinków pomiędzy Malagą a Gibraltarem było tylko kilka, a droga N340 okazała się bardzo ruchliwa.

W Gibraltarze spędziłem około czterech godzin. W tym czasie objechałem cały „kraj” dookoła, wjechałem na najwyższą drogę Gibraltaru, która kończy się przy ogromnej baterii działa O’Hara’s Battery. W pobliżu działa znajduje się najwyższy szczyt tej małej brytyjskiej enklawy – Skała Gibraltarska, czyli Rock of Gibraltar. Najwyższy punkt Gibraltaru to 428 metrów n.p.m.
Pomimo że Wielka Brytania wyszła z Unii Europejskiej, to Gibraltar dalej pozostaje w strefie Schengen i obywatele UE mogą przekroczyć jego granicę posiadając jedynie dowód osobisty. Wjeżdżając do Gibraltaru przejeżdża się przez płytę lotniska, które w poprzek przecina drogę. Podczas lądowania i startu samolotów droga zostaje czasowo zamknięta. Będąc w Gibraltarze, napotkać można typowo brytyjskie budki telefoniczne, policjantów w brytyjskich mundurach, piętrowe autobusy. W enklawie obowiązuje funt gibraltarski ze sztywnym przelicznikiem do brytyjskiego funta szterlinga, wynoszącym 1:1. Widoczna z daleka charakterystyczna skała (góra) gibraltarska to doskonały punkt widokowy (także na Maroko). W skale wydrążono wiele tuneli, jest także kilka naturalnych jaskiń udostępnionych do zwiedzania. W górnych partiach góry spotkać można wolno żyjące bezogonowe małpy – Magoty gibraltarskie. Tablice rejestracyjne w Gibraltarze oznaczone są literami GBZ.

Z Gibraltaru wróciłem z powrotem drogą A7/N340 do Malagi i dalej wybrzeżem Costa del Sol w okolice miasta Almeria. Odcinek od Malagi do Almerii był o wiele przyjemniejszy, ponieważ ruch samochodowy nie był już tak znaczny. Więcej tez było odcinków pieszo-rowerowych biegnących przy plażach. Przed miastem Almeria zjechałem z poziomu morza i słonecznego wybrzeża i końcu wjechałem rejon najwyższych szczytów i dróg w Górach Betyckich. Na początek zdobyłem samotny szczyt Nuevo Mundo o wysokości 2213m n.p.m. Następnie zdobyłem znaną z serpentyn przełęcz Alto de Velefique i stromy podjazd do szczytu Cerro Nimax. Kolejnym celem był wjazd na rozległy wierzchołek Calar Alto, na którym znajdują się obserwatoria astronomiczne. Niełatwym podjazdem było Puerto de Escúllar. Z kolei jedną z łatwiejszych przełęczy na wysokość 2000 m n.p.m. był wjazd na Puerto de la Ragua. Z powodu zmęczenia, upału i braku wody musiałem zrezygnować z podjazdu na wysoki szczyt El Buitre o wysokości 2465 metrów.

Podczas jednego dnia, etap z Capileira do Granady 😁 szczyt do KE oraz droga do RKZ 😀
✔ Mulhacén – 3479m n.p.m – najwyższy szczyt Półwyspu Iberyjskiego, kontynentalnej Hiszpanii, Gór Betyckich i pasma Sierra Nevada 🗻 Szczyt należy do mojej rozszerzonej Korony Europy, jest to już zdaje się 39 góra jaką zdobyłem do KE 🤔
✔ Pico del Valeta – 3380m n.p.m – najwyższa droga w Europie prowadzącą prawie pod sam szczyt góry Veleta (3398m n.p.m).
✔ Schronisko Refugio Paqueira – 2500m n.p.m – obecnie najwyżej położone schronisko w Górach Sierra Nevada do którego prowadzi droga 🚴

Na koniec wyprawy po Andaluzji pozostawiłem sobie najlepsze i najwyższe cele do zdobycia, Mulhacen i Pico Veleta. Na Pico Veleta, nie wjeżdżałem od strony Granady, skąd można wjechać asfaltem, aż na wysokość ponad 3000m n.p.m, a od strony południowej z miasteczka Capileira. Na Veletę prawie wjechałem wiele lat temu, jednak wtedy pod szczytem zalegał jeszcze śnieg i ostatnie 150-200 metrów w górę wprowadzałem rower na szczyt. Teraz więc, był to taki podjazd poprawkowy. Droga jest najwyższa w Europie, więc zalicza się do mojej Rowerowej Korony Ziemi.
Zrezygnowałem z wjazdu na Pico del Veleta z poziomu morza, ponieważ nie udałoby mi się wtedy wejść na Mulhacen. Plan jednodniowego podjazdu z poziomu morza na szczyt Pico Veleta jest całkiem możliwy do realizacji przy dobrym zaplanowaniu, przygotowaniu i może we wrześniu, kiedy upały są mniejsze. Tym razem wystartowałem z około 1500m n.p.m w Capileira.
Asfaltowa droga kończy się kilka kilometrów za Capileirą. Pod górę jedzie się początkowo leśnymi szutrowymi odcinkami, powyżej 2000m już tylko roślinność niska. Im wyżej, tym na drodze jest też coraz więcej kamieni. W okolicach przełęczy Collado del Veleta w kilku miejscach droga jest prawie całkowicie zasypana kamieniami. Tutaj też kilka razy z rowerem trzeba podejść. Przez cały dzień mijało mnie wielu e-cyklistów. Jadąc od Capileiry, rower górski wydaje się lepszym wyborem niż gravel.
Powyżej Capileiry woda pitna jest dopiero na wysokości około 2600m n.p.m po zjeździe w kierunku schroniska Refugio Paqueira. Przez drogę przepływa spory strumień. Po drodze mijałem jeden mały strumień, ale woda wymagała filtrowania. Powyżej, aż do szczytu nie ma możliwości uzupełnienia wody, chyba że w jeziorach.
W schronisku Refugio Paqueira można uzupełnić zapasy wody. Jest też restauracja i możliwość noclegu. Schronisko to zastąpiło stare, które stało dużo wyżej, bo na 3000m n.p.m niedaleko szczytu Mulhacen.
Droga do schroniska biegnie w dół jakieś 200m z wysokości 2700m n.p.m. miejscami jest dość stromo. Ten sam 3.5km odcinek trzeba potem pokonać z powrotem.
Na trasie w wielu miejscach można spotkać kozice górskie. Widać, że te na szczycie Mulhacen są już mocno oswojone z ludźmi. Kozice dokarmiane są przez turystów, którzy zwabiają je jedzeniem, aby zrobić sobie zdjęcie kozicy z bliska.
Podejście na Mulhacen zacząłem z wysokości około 3050m n.p.m. ze skrzyżowania drogi na Veletę i szlaku pieszego z Mulhacen do schroniska. Rower zostawiłem przy kamiennym kopcu, kilka metrów powyżej drogi na szlaku. Ze sobą miałem tylko smartfon, portfel i licznik. W linii prostej od szczytu miałem 1.1km oraz 430 metrów w górę. Strome podejście i zejście. Buty rowerowe nie są najlepsze na takie wspinaczki.
Na szczycie Pico Veleta byłem dopiero o 19:00. Z góry widać było deszczowe chmury nad Granadą. Wjazd do Granady na wysokość 600m n.p.m z prawie 3400 metrów zajął mi prawie dwie godziny. Po 20km zjazdu bolały już ręce, a klocki hamulcowe mam już prawie zużyte. Na tablicy informacyjnej w centrum Granady zauważyłem informację: „21:15 i 41°C”. Po 23:00 było już „tylko” 33°C. W niedzielę wieczorem wszystkie sklepy były już pozamykane. Godzinę posiedziałem w McD, a zimną wodę udało mi się kupić na paliw, tuż przed jej zamknięciem. Dzień zakończony na wyjeździe z Granady po 94km. Nocleg w małym parku kolo drogi rowerowej.

Podczas czternastu spędzonych dni w Andaluzji przyjechałem dokładnie 1509 kilometrów. Po raz kolejny udało mi się przekroczyć średni dzienny kilometraż 100km/dzień. Średnia z tej wyprawy do dokładnie 107 kilometrów. Od początku moich wypraw jazda powyżej 100km dziennie to dodatkowy warunek jaki sobie stawiam dla zwiększenia motywacji (50, 113, 140, 130, 129, 126, 110, 105, 106, 104, 165, 94, 112, 65). Łącznie, podczas wyprawy udało mi się zdobyć kolejne 6 podjazdów powyżej 2000 metrów n.p.m oraz 1 podjazd powyżej 3000 metrów n.p.m.

Z racji sprzyjającego klimatu w Hiszpanii w lecie, ciepłych nocy i znikomej ilości opadów na bikepack-ową wyprawę nie zabrałem ze sobą namiotu. Do spania miałem tylko materac dmuchany, śpiwór i poduszkę dmuchaną. Aby uniknąć pogryzienia przez mrówki i inne owady, spałem głównie na ławkach lub na plaży. Nocleg pod dachem wykupiłem tylko raz, ostatniej nocy w hostelu w Maladze. Przed wejściem do samolotu warto było przeprać swoje ubranie i wziąć prysznic. Na wybrzeżu Costa del Sol nie ma tanich noclegów, nawet hostele i łóżko w pokoju wieloosobowym kosztują od 60zł w górę.

Na wyprawie miałem tylko jedną poważniejszą awarię. W połowie wyprawy podczas jazdy zauważyłem pęknięcie ramy w okolicach mufy powyżej korby. Stalową ramę udało mi się zespawać w jednym z serwisów samochodowych w mieście Motril i dalej mogłem kontynuować jazdę.

Największym miastem na trasie wyprawy była Malaga, w której rozpocząłem i zakończyłem podróż po Andaluzji. W mieście słynnego malarza Pablo Picasso zwiedziłem między innymi ścisłe centrum z największymi atrakcjami.

Z nowych śródziemnomorskich potraw udało mi się spróbować zupy pomidorowej podawanej na zimno, czyli gazpacho, a także danie zwane paella. To ryż podawany z owocami morza, między innymi z małżami, krewetkami i ośmiorniczkami. Na słodko południowa Hiszpania oferuje smażone na głębokim oleju krążki z lekkiego ciasta. Churros można zjeść samodzielnie, z cukrem lub maczając w czekoladzie.