Tour de Karkonosze

26-27.08.2011

Tour de Karkonosze – mała wyprawa rowerowa dookoła Karkonoszy

Uczestnicy:
Janusz Kudliński, Damian Drobyk

Trasa:
Jelenia Góra – Szklarska Poręba – Przełęcz Szklarska 886m – Pod Jakšinem 1050m – Vosecka Bouda 1260m – Ručičky 975m – Dvoracky 1140m – Horni Misecky 1030m – Medvedin 1235m – Vrbatova Bouda 1395m – Labska Bouda 1340m – Špindlerův Mlýn – Vrchlabi – Černý Důl – Pražská bouda 1125m – Pec pod Sněžkou – Przełęcz Okraj – Kowary – Jelenia Góra

Krkonoskie Cyclotrasy: 2, 2B, 1A, 13, 13A, 24, 1E, 20, 24

Dzień pierwszy:
76.39km, 12.7km/h śr, 53.2km/h max, 5h58m51sek, 2265m przewyższenia
Wyruszyliśmy o 8:00 – Janusz z sakwami, a ja jak zwykle z przyczepką. Tępo jazdy nie za szybkie, spokojne, bez szarpania pod górę. Na przełęczy Szklarskiej byliśmy o godzinie 10:00. Krótki odpoczynek i wjazd na wspaniałą cyklotrasę rowerową nr. 2. Trasa ta przygotowana jest również dla osób niepełnosprawnych. Równy asfalt, idealne oznaczenia szlaków, wyznaczone miejsca do odpoczynku i przede wszystkim wspaniałe, rozległe widoki na stronę czeską. W dole można  podziwiać Harrachov oraz Rokytnice, wyżej Cerną Hore i Lysą Hore, a w oddali Liberecki Jested oraz całą Wyżynę Czeską. Naszym pierwszym wysokim celem było schronisko Vosecka Bouda na wysokości 1260m, niedaleko granicy z Polską i tuż  za Szrenicą. Z cyklotrasy skręciliśmy w stromy, szutrowy podjazd długości około 1km. Po około 10 minutach wspinaczki byliśmy u celu. Krótki odpoczynek, kilka zdjęć i zjazd w dół. Pomimo sporej wysokości, było bardzo upalnie, słońce smażyło tego dnia niesamowicie, więc staraliśmy się jechać jak najdłużej w cieniu. Następne dwa podjazdy dosyć wymagające – do Ručičky i dalej do schroniska Dvoracky bardzo stromy szutrowo-kamienisty zjazd  cyklotrasą nr.1A, kilku kilometrowy szutrowy kawałek do drogi głównej 286 i dalej w górę w stronę Horni Misecky. Z „Misecków” już tylko 2km do Medvedina – szczytu i zarazem ośrodka narciarskiego oraz 4,5km do schroniska Vrbatova Bouda. Droga na Vrbatovą Boude to druga najwyższa droga w Czechach oraz jeden z najdłuższych podjazdów w Europie Środkowej. Na Medvedinie byłem już drugi raz i tym razem mam fotkę z tego miejsca. Januszowi bardzo podobały się tamtejsze widoki. Główny grzbiet Karkonoszy z czeskiej strony od Łabskiego Szczytu po Śnieżkę, Lućni Hore i karkonoskie pogórze. Na Medvedinie byliśmy po godzinie 18:00, zachodzące powoli słońce ożywiało wieloma kolorami całe pasmo gór. Po kolejnym odpoczynku pozostał już tylko ostatni 2,5km podjazd do Vrbatovej Boudy. Z punktu widokowego na wysokości 1411m można było zobaczyć całą panoramę Karkonoszy – niesamowity widok podczas zachodu słońca – polecam! Ciekawie wyglądała sprawa ze spaniem, początkowo zakładaliśmy spanie gdzieś na polanie na dziko, tymczasem luksusowe warunki do pojedynczego noclegu są tuż obok schroniska Vrbatova Bouda, na przystanku czyli Zastavce. Budka podobna do domku kempingowego, zamykana normalnymi drzwiami z oknami i stołem pośrodku. Śmialiśmy się, że tylko dostępu do wody brakuje. Nie można było nie skorzystać z takiej okazji. Kolacja, toaleta wieczorna i o 21:00 smacznie spaliśmy w swoich śpiworkach. Sucho, czysto, podłoga prosta, nie wieje i nie szeleści namiot, nie trzeba go rozkładać, ani składać, a miejsca aż za dużo. Ogólnie dzień dość męczący, upał, trasa bardzo interwałowa – raz w gorę raz w dół, to tego spore obciążenie roweru i brak jakiegoś szczególnego przygotowania do jazdy wyprawowej. 76km i ponad 2260m przewyższenia na rowerze to całkiem sporo jak na sudeckie warunki. Niektóre moje alpejskie etapy nie miały takiej wspinaczki w górę.

Dzień drugi:
101.47km, 18.9km/h śr, 57.2km/h max, 5h21m16s, 1298m przewyższenia
Pobudka przed 7:00, szybkie spakowanie się, śniadanie i całkiem legalny przejazd do Labskiej Boudy. Nasi sąsiedzi otworzyli kilka nowych szlaków rowerowych, między innymi ten do Labskiej Boudy. Z Vrbatovej jest to zjazd do Labskiej, ale wysokość i tak niemała bo 1340m. Ponowny wjazd na Vrbatovą, zjazd do Hornych Misecków i ponownie ostry zjazd nartostradą do Špindlerův Mlýn i dalej do Vrchlabi. W sumie ponad 800m przewyższenia w dół. W Vrchlabi zatrzymaliśmy się przy jednym z marketów na uzupełnienie zapasów wody oraz jedzenia i ruszyliśmy drogą rowerową w stronę Černý Důl. W Černym Důlu zaczyna się znów bardzo długi podjazd jak się potem okazało najtrudniejszy podczas tej małej wyprawy. W Černý Důl wjeżdżamy w cyclotrasę 1E i kierujemy się w kierunku Pražskiej Boudy. Około 650m przewyższenia na około 9km i miejscami aż 23% nachylenia. W ogromnym upale, na zmęczonych nogach i z obciążonym rowerem naprawdę było bardzo ciężko podjechać. Od Pražskiej Boudy znacznie się ochłodziło, zachmurzyło i znacznie wzrosła możliwość opadów. Na szczęście nam do domu zostało już tylko 45km i tylko jeden dość łatwy podjazd z Pec’u na Przełęcz Okraj. Po godzinie 15:00 udało nam się dojechać do domu przed nadchodzącą burzą.

Kilka słów od Janusza
Wcześniej trochę zwiedzałem polską stronę Karkonoszy na rowerku, oto kilka moich spostrzeżeń.
Nasi sąsiedzi starają się promować sport i tak zwany aktywny wypoczynek, do wielu miejsc kursują cyklobusy i zwiedzanie można zacząć od „góry”, a zabranie roweru do autobusu jest darmowe i nie ma z tym problemu. Starają się umożliwić zwiedzanie gór osobom niepełnosprawnym poprzez otwieranie nowych wyasfaltowanych szlaków i dają możliwość poruszania się takim szlakiem rowerzystom. Polacy natomiast dla rowerów szlaki zamykają. Kiedyś można było legalnie wjechać na Halę Szrenicką, do Schroniska Pod Łabskim Szczytem czy do Strzechy Akademickiej, obecnie jest zakaz. Po czeskiej stronie można trafić na domki, gdzie można się schronić przed deszczem są w bardzo dobrym stanie i człowiek się nie boi, że się na niego zawali. Co do Karkonoszy czeskich są inne niż po stronie polskiej i można znaleźć dużo ciekawych miejsc wyszukać wprawdzie przez 2 dni nie zobaczyłem zbyt wiele, ale niektóre są bajeczne; podobało mi się bardzo miejsce wypoczynkowe Krakonosova Snidane położone przy niewielkich wodospadach i u zbiegu dwóch strumieni – bardzo malownicze, a że mam słabość do wszelkich wodospadów bardzo miejsce przypadło mi do gustu. Kolejnym miejscem z wspaniałymi widokami na najwyższe pasmo Karkonoszy z naszymi (polskimi) schroniskami z przepiękną, malowniczą panoramą, którą można godzinami podziwiać. Jest szczyt i ośrodek narciarski Medvedin. Ciężko oddać piękno widoków rozpościerających się z góry, aż żal mi było opuszczać to miejsce. Zaliczyłem też kilka ciężkich podjazdów, szczególnie utkwiły mi w pamięci podjazdy do Pražská Bouda, Dvoracky i Rucicky. Warto pozwiedzać czeskie Karkonosze – są bardziej rozlegle, a Czesi są bardziej aktywni od polaków, przez co infrastruktura turystyczna jest bardziej rozbudowana.